CHCIAŁEM MIEĆ HARLEYA…

 

I czytając zadane mi pytanie, o czym teraz myślisz nie mogę powstrzymać się od wyrzucenie z siebie zarazem oburzenia i zadowolenia jakiego doznałem wczoraj. Jako leciwy już człowiek obudziłem się z myślą, że kupię dziś „Harleya”. To taki motocykl rzecz jasna chyba dla panów w moim wieku. Zaszczyciłem wiec swą osobą pewien znany salon tej marki i poniosłem makabryczną klęskę porównywalna chyba z marszem Napoleona na Moskwę. Spotkałem tam wszystko. Piękno, wolność, klasę, wytworność jaka ukryta była w stojących tam wytworach amerykańskiej myśli technicznej.
 Całe zło wylazło z panów, czających się za biurkiem, u których brzydota, przygnębienie, brak klasy i jeszcze większy brak umiejętności współpracy z klientem, zniweczyły opracowany nad ranem plan. 
No cóż, pojechałem zatem kupić coś, co nosi dumną nazwę „HUB z zasilaniem” i panowie w moim wieku usiłują naprawić tym swoje problemy z domową siecią komputerową. I tu pełnia szczęścia, kontakt, uprzejmość, chęć pomocy bliźniemu, wyjaśnienie wątpliwości w związku z pudełeczkiem o pomijalnej wartości. Czułem się jak Szejk kupujący najnowsze Bugatti limited edyszyn w kolorze czarnej perły. Apeluję zatem to prezesa tego słynnego salonu z amerykańską marką motocykli, aby czym prędzej złożył tym biednym ludziom od HUB-ów propozycje pracy. Jestem pewien, że szczęście jakie da mu wprost nieopisany wzrost sprzedaży amerykańskiej legendy uczyni go szczęśliwym jeszcze bardziej.
 A jeśli komukolwiek z Was przyjdzie do głowy kupić amerykański motocykl, niech lepiej kupi komputer, powiem mu gdzie .

  • |