Jak to ? dokoła świata w 1926 roku ?

Historia na dziś to petarda roku 2016. Chyba nic jej długo nie przebije pod względem przypadku i ciekawej tematyki.

Dni są coraz dłuższe coraz więcej światła wpada do domu co chyba w końcu wygoni z nas domowników zimową deprechę. Miałem taką nadzieję do momentu, w którym Córka stanęła w drzwiach i oświadczyła, że jej za jasno i muszę w trymiga zamówić w okna rolety.

Hmm, dziecko weszło w wiek buntu, czerni, rogów i smoły. Nic tylko zamieni zaraz skrzypce na gitarę, założy glany, rypnie sobie na głowie irokeza i pozna nas z narzeczonym typu Merlin Manson.

Dobra, zanim to nastąpi zamówimy jej te rolety. Nacieszmy się tym, że jeszcze z nami przebywa pod jednym dachem.

Internecik, wyszukiwareczka i hyc wynik w stylu rolety, tanio, szybko i solidnie. Tak naprawdę interesowało mnie kryterium tanio i solidnie, bo szybko kojarzy mi się zawsze z równie co montaż szybkim wydawaniem pieniędzy.

Dzwonię, odbiera miła Pani i w kilka chwil umawiamy się na pomiary okien. W ciągu chyba niespełna dwóch godzin pojawia się nie mniej miły Pan, który sprawnie ocenia sytuację i już po kolejnej minucie wręcza mi wycenę. Na razie było szybko. Po przeczytaniu warunków wyceny subiektywnie przestało się robić wesoło. No biorąc pod uwagę to, że okna są niestandardowo duże i jest ich cztery, przybiłem kontrakt podpisem z jakąś podobno kwaśną miną. Ale czego się nie robi dla dziecka swojego jedynego.

Wracam do domu po pracy w poniedziałek a tu pod bramą stoi ten sympatyczny człowiek z roletami w ręku i z uśmiechem oznajmia – „przyjechałem na montaż”. Kurcze ale tempo i determinacja ! W sobotę dziecko w drzwiach a tu poniedziałek po południu finalizacja tematu.

Wpuszczam Pana do środka no i jak to zwykle bywa w takich wypadkach zaczynamy od rozmowy z cyklu „gadka szmatka”. A to, że pogoda do bani, a to, że się naganiać trzeba, żeby co zarobić i wreszcie schodzi na tradycyjne kto gdzie mieszka, ile czasu i dlaczego. Ja jak kogucik, że wie Pan na osiedlu to tam 10 lat a tu 8 i ogólnie to już strasznie długo. Na co Pan od rolet, nie spuszczając wzroku z wkrętarki – „a moja rodzina to tam koło Pana od 150 lat w tym samym miejscu mieszka”. No tak, zostałem zgaszony, powietrze mi zeszło ale ciekawość zaczęła kąsać w łydki. 150 lat Pan mówi, hę ? To może zna Pan jakieś ciekawe anegdotki z okolicy ?? Pytam, bo liczę, że Pan od rolet tym razem nie wywinie się z potrzasku.

I tu się zaczyna opowieść, przez którą szczęka mi spadła na parkiet i leży tam do tej pory.

A zna pan takie nazwisko Jeliński ? Pyta Pan od rolet.

Nie, nic mi to nie mówi.

Jerzy Jeliński, naprawdę pan nie zna ?? To mój dziadek.

No dobrze myślę, nie sypnę miłemu Panu, czy zna mojego dziadka Augustyna, bo to byłoby bez sensu. Milczę z nadzieją, że historia o dziadku nie zakończy się opowieścią o domu pomocy społecznej lub zabranej przez Tuska emeryturze.

No bo proszę pana mój dziadek, to objechał jako pierwszy człowiek na świecie ziemię samochodem.

Brzdęk łup pierdut, szczęka na podłodze.

Ale jak to pierwszy, jak to samochodem, kiedy ??- pytam, bo sytuacja jest jak z filmu science fiction.

Miły Pan zszedł z drabinki i zaczęła się opowieść.

Jerzy Jeliński już jako kilkunastoletni młody człowiek, miał w sobie olbrzymią ilość determinacji woli walki i zaciętości w dążeniu do celu. Chcąc służyć ojczyźnie zaciągnął się do służby najpierw w policji a potem do marynarki. Marynarka wojenna miała być dla niego oknem na świat spełnieniem marzeń o dalekich wyprawach w nieznane i okazją do poznawania świata. Zaraz na początku wojny polsko-bolszewickiej zgłosił się jako ochotnik i wylądował centralnie w samym środku walk. Niestety nie skończył się dla niego ten pomysł dobrze. Poważnie ranny musiał resztę wojny przeleżeć w szpitalu a po jej zakończeniu zupełnie przypadkiem natknął się na ciekawe ogłoszenie zamieszczone w jednej z gazet. „Wybieram się w podróż na około świata na rowerze. Poszukuję jako towarzyszy dzielnych sportowców”.

Autorem ogłoszenia był Eugeniusz Smosarski, brat słynnej w tamtym okresie aktorki Jadwigi. Pan Jerzy niewiele myśląc nad, jak by nie było gigantycznym wyzwaniem, zgłosił się do grupy. Jako trzeci dołączył do obu panów Bruno Brettschneider znany wówczas w nie tylko w Polsce operator kamery oraz Jan Ława.

Panowie układając plan wyprawy zrezygnowali w pewnym momencie z rowerów zamieniając je na motocykle. Potem według mnie całkowicie trafnie, biorąc pod uwagę stan współczesnej im myśli technicznej, zamienili je na automobil. Tak na marginesie, polecam wszystkim książkę Haliny Korolec -Bujakowskiej – „Mój chłopiec motor i ja” w której autorka opisuje przygody i problemy jakie napotkała wraz ze swoim chłopakiem, jadąc w podróż do okoła świata motocyklem BSA z koszem – naprawdę ciężka odmiana hardcore’u.

Żeby było ciekawie, panowie zakupili samo podwozie od bardzo popularnego Forda T, a warszawski zakład inżynieryjny zbudował na nim nadwozie Campera !!! I tak okazuje się, że i w tej dziedzinie, Polacy wyprzedzili epokę o parę skoków.

W pierwszą podróż wybrali się całkiem niedaleko bo z Miłosnej do Sulejówka. Raptem cztery kilometry ale jak ważne dla finału całej wyprawy. Zajechali pięknym nowiutkim Camperem na Fordziku do Marszałka Piłsudskiego pod taras, aby otrzymać namaszczenie i pierwszy wpis do dziennika.

Marszałek podkręcił wąsa popatrzył na nich wszystkich, oblukał automobil i odparł. „Jeśli mi nie opaszecie ziemi białoczerwoną wstęgą, to możecie mi się nie pokazywać na oczy„. Po takim wstępie wyprawa musiała mieć szczęśliwy koniec przynajmniej w myślach Jelińskiego.

Inżynierowie z Warszawy polecali, aby pokręcić się trochę wokół komina, aby wypróbować konstrukcję Campera. Chłopaki jednak ruszyli od razu z kopyta (jeśli Forda T można nazwać autem z kopytem :)) w podróż dookoła świata.

Zastanawiacie się, skąd wzięły się pieniądze na takie przedsięwzięcie ? Cała czwórka aby zakupić tylko podwozie samochodu sprzedała wszytko, co każdy z nich miał a co stanowiło jakąkolwiek wartość. Ponieważ całość była organizowana pod patronatem Naczelnictwa Harcerstwa Polskiego, część środków między innymi na ekwipunek i mundury pochodziła właśnie od tej organizacji. Ministerstwo Spraw Wojskowych, może po delikatnej jak to u marszałka sugestii przekazała i tu uwaga ! dwa karabiny maszynowe, rewolwery oraz amunicję. Dodatkowo włączyło się w akcję Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Polski Komitet Olimpijski i Automobilklub Polski. W dzisiejszych czasach sponsorzy całkowicie nie realni. Całość akcji przybrała formę propagandy sukcesów Polski, na jak to się dzisiaj mówi arenie międzynarodowej.

30 maja 1926 wyprawa ruszyła. Przez Siedlce, Lublin, Lwów, Kraków, Czechołowację, Wiedeń, Budapeszt, Belgrad, Zagrzeb, Triest, Wenecję, Genuę, Florencję, dotarli do Rzymu. Po drodze spotykali się z prezydentami, premierami i ambasadorami, którzy za każdym razem dokonywali wpisów w ich dzienniku. Jako ciekawostkę można traktować to, że byli na audiencji u Papierza Piusa XI i strzelili sobie selfie z Benito Mussollinim.

Z powodu całkowicie zbędnego incydentu w Rzymie, odłączył się a właściwie został odłączony od wyprawy Jan Ława. Naprzyczepiał sobie do munduru odznak, które dostał po drodze jako prezenty wyglądając przy tym jak choinka. Podczas wizyty w konsulacie w Rzymie zapytany przez jednego z oficerów, za co każde z tych odznaczeń otrzymał, nie był w stanie płynnie bez jąkania się wytłumaczyć. Miły pan oficer sporządził raporcik a koledzy już bez Janka ruszyli w dalszą drogę.

Przeprawa z europy do Afryki i dzielny Fordzik przejeżdżając przez Tunis znalazł się na trasie nieznanego jeszcze w tamtych czasach rajdu Paryż Dakar. Z powodu braku funduszy na taśmę filmową odłączył się od grupy  Bruno Brettschneider. Dla uzbierania kasy panowie wozili po pustyni jakąś Polską bogatą turystkę w tę i z powrotem, aby po przyjeżdzie do Casablanki załadować cały majdan na okręt płynący do Nowego Yorku. Podobno już bez turystki.

Myślicie sobie, ile trzeba było mieć waluty żeby zdobywać paliwo i samary do Fordzika ? Otóż, całą wyprawę pod tym względem sponsorował Vacuum Oil Company, dzięki któremu w każdej stacji tej firmy wszystko niezbędne do dalszej jazdy mieli za free. Dodam, że wtedy zasięg tej korporacji był taki, jak dziś Gazpromu, BP i Schela razem wziętych.

W Nowym Jorku ze względów zdrowotnych odłączył się pomysłodawca całej wyprawy, Eugeniusz Smosarski a Jerzy Jeliński zrobił sobie zdjęcie pod Statuą Wolności mając już tylko jednego dolara w kieszeni.

Aby zdobyć jakiekolwiek środki zwane dolarami, polonia amerykańska organizowała spotkania, na których pan Jerzy opowiadał o swoich przygodach o wojnie, o Piłsudskim i o Starej Miłosnej skąd pochodził. Dzielny Fordzik był już niestety tak złachany, że nadawał się do generalnej naprawy, którą Jeliński próbował zorganizować bezpośrednio u Henriego Forda w Detroit. Przedstawiciele Polonii nie zgodzili się na takie rozwiązanie i ze zbiórki pieniędzy zafundowali od siebie całkowicie nowiutkiego Buick’a. Pan Jerzy już samotnie przemierzył całe Stany Zjednoczone ze wschodu na zachód lądując ostatecznie w Los Angeles. W San Francisco znów okręt i z kilku tygodniowym przystankiem na objechanie Hawajów, zjechał na pachnącą ryżem japońską ziemię. Dalej Chiny, Bliski Wschód i Kanał Sueski. Stamtąd przepłynął do Francji gdzie został przyjęty przez prezydenta Gustona Doumerguea. Kolejny przystanek to Belgia i wpis do dziennika od króla Alberta. Potem szybko, bo zawsze im bliżej domu tym większa tęsknota i prędkość na liczniku, przez Niemcy do Polski.

Wyprawa skończyła się po 2 latach i 4 miesiącach na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Warszawie.

Pan Jerzy został uhonorowany najwyższym odznaczeniem cywilnym Krzyżem Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej przez samego prezydenta Ignacego Mościckiego. Łączna ilość kilometrów przejechana na kołach to 78 tysięcy,  w trakcie których nasz bohater zebrał w swoim pamiętniku kilkaset wpisów, dokonanych przez królów, premierów, aktorów i innych znamienitości tamtych czasów.

Po tej histroii Pan Jeliński prowadził spokojne życie przedsiębiorcy specjalizującego się po drugiej wojnie w produkcji tworzyw sztucznych a jego wielką pasją zajmującą go do końca życia było kolekcjonowanie zabawek. Do dziś przez rodzinę, przechowywane są wszystkie pamiątki z wyprawy, kilometry taśmy filmowej zakonserwowanej w beczkach, oraz najcenniejsze chyba trofeum z dedykacją od samego Marszałka. Srebrną łyżeczkę pan Jerzy otrzymał na tarasie Milusina w Sulejówku, pokazując się po opasaniu ziemi biało czerwoną wstęgą .

Rodzina Jelińskich nadal mieszka w tym samym miejscu w Starej Miłosnej a ja, tego wszystkiego dowiedziałem się od jego wnuka instalującego u mnie  rolety w oknach.

Nieźle co ? 🙂

W internecie jest niewiele precyzyjnych informacji na temat wyprawy więc pozostaje nam czekać kiedy zostanie wznowiona drukiem, książka Władysława Umińskiego której od 1946 nie było w księgarniach.

  • Dla chcących poćwiczyć wzrok skany oryginału tej ciekawej publikacji  TUTAJ
  • Oraz Ebook dla tych którzy nie muszą wąchać kartek w książce – TUTAJ
  • Zdjęcia pochodzą z Narodowego Archiwum Cyfrowego. A trochę więcej szczegółów dotyczących wyprawy można poczytać na tej stronie – TUTAJ

 

jerzy jeliński 4

Jerzy Jeliński z rodziną w odwiedzinach u Marszałka

 

jerzy jeliński 5

Pierwszy wpis do pamiętnika

 

jerzy jeliński 2

Jerzy Jeliński i Bruno Brettschneider prezentują swój camp podczas wizyty w Krakowie

 

jerzy jeliński 7

Członkowie wyprawy na herbatce u Benito Mussolliniego – on zawsze miał mistrzowski wyraz twarzy 😉

 

jerzy jeliński 3

Jerzy Jeliński z Ambasadorem RP w USA i komendantem skautów amerykańskich. Zdjęcie wykonane przed Białym Domem

 

jerzy jeliński 8

Wiele lat przed rajdem Paryż Dakar, Jerzy Jeliński przemierza afrykańską pustynię.

 

jerzy jeliński 9

Zagadka. Kto wie co to za owoce ?

 

jerzy jeliński 11

Hollywood, Pan Jerzy z aktorem Lonem Chaney’em

 

jerzy jeliński 17

Nówka Buick. Fajne buty ma Pan Jerzy 🙂 A kto wie do czego służy jedna taka dziwna rękawiczka na lewym ręku ?? Wyjaśnienie poniżej.

 

jerzy jeliński 16

Każde spotkanie z dzielnym Skautem przyciągało tłumy.

 

jerzy jeliński 15

Przed siedzibą Automobilklubu Śląskiego. Dziś za taki stan ogumienia równa się konfiskata dowodu rejestracyjnego

 

jerzy jeliński 14

To jeszcze nie wyjaśnienie przeznaczenia rękawiczki.

 

jerzy jeliński 12

O tu. Jedna skórzana rękawiczka służy do lansu w stylu zimny łokieć.

 

jerzy jeliński 1

Po powrocie wizyta na Wawelu

 

  • |