Albańskie prawo zemsty

Poranek był ciężki. Po pierwsze, z powodu koneserki z poprzedniego wieczoru a po drugie, dość dużych problemów związanych z poranną toaletą. W skrócie wszystko co mogło to się zapchało. Poranna odprawa sprzątanie butelek i jazda. Parę kilometrów i stajemy na niby granicy. Budynek czarnogórskiej straży granicznej murowany, Albański to obsikana buda z drewna i blachy falistej. Pan policjant dostojnym ruchem wpuszczał kolejne auta do swojej ojczyzny, podnosząc szlaban z cegłami jako przeciwwagą. Po drugiej stronie asfalt się skończył a droga, to coś z pogranicza szutrówki i dojazdówki do kamieniołomów. Poczekaliśmy na całą ekipę i ruszyliśmy powoli w kierunku Teth.

Wspomniana droga, to oznaczona na mapie i nawigacji jako krajówka czyli coś na kształt trasy Warszawa – Mińsk Mazowiecki tyle tylko, że z dołami na półtora metra kamieniami, przepaściami i masą krzyży przy co piątym zakręcie. Ciekawostką jest to, że drogi są w jakimś tam albańskim stopniu, w niektórych miejscach, zabezpieczone barierami. Problem powstaje w chwili, gdy ktoś wypakuje z impetem w taką barierkę, przebije ją i spadnie 100 metrów w dół. Od tej pory na zakręcie w barierce zieje swym ogromem dziura, której nikt nie naprawia przez kolejne dziesięciolecia. Ponieważ wyrwa jest w miejscu, w którym przy większej prędkości prawa fizyki wepchną każdego, stoją obok niej pomniki z wyrytymi nazwiskami i zdjęciami nieszczęśników którzy przemieścili się ruchem jednostajnie przyśpieszonym z góry na dół. Mijaliśmy obok jednej przebitej bariery marmurową tablicę, która miała nawet miejsce na kolejne nazwiska.

Teth to wioska w samym środku Gór Przeklętych. Po przejechaniu całej drogi myślałem o samobójstwie. Cały dzień jazdy po kamieniach i zakrętach dało nam taki wycisk jak Kliczko Adamkowi w ostatniej rundzie. Ponieważ lokalni mieszkańcy są odcięci od świata przez 6 miesięcy w roku zaspami śniegu, jedyny kontakt ze światem mają dzięki turystom, nauczycielowi i księdzu, którzy wpadają zobaczyć co słychać, kogoś pożenić, pochować, ochrzcić lub nauczyć literek. Od niedawna mają jeszcze coś. Internet !! Wśród mieszkańców funkcjonuje pewna rozkoszna zasada.

Jeśli Marian obieca Cześkowi, który jest na ten przykład jego sąsiadem córkę dziewicę, a przed finałem wycofa się z transakcji, to Czesiek poczuje się zrobiony w konia lub w barana i obrażony na smierć. Na śmierć w dosłownym tego słowa znaczeniu, ponieważ od tego momentu spoczywa na nim obowiązek zabicia Mariana. Idzie zatem Czesiek do Mariana w odwiedziny z gnatem w dłoni i wsadza mu kulkę w łeb w ściśle określny w przepisach sposób. Przepisy regulują także to, co należy zrobić zaraz po ubiciu  trupem owego Mariana. Trzeba mu otóż zostawić na piersiach narzędzie kaźni, skrzyżować ręce i pozostawić koniecznie twarzą do sufitu, a nie podłogi. Ale to jeszcze nie koniec. Rodzina zimnego już Mariana ma obowiązek zaprosić na konsolację Czesiunia i ugościć go jak brata. Dopiero po ostatnim ruchu łopaty grabarza na rodzinie Cześka lub na nim samym zaczyna ciążyć prawo zemsty. Od tej pory mężczyzna z Marianowej rodziny rozpoczyna polowanie na  członka drużyny przeciwnej. I tak do oporu, czyli kto bardziej odporny i uzbrojony ten wygrywa talon na balon. Odpuszczą dopiero za zaakceptowane przez obie strony  zadośćuczynienie. Może być kasa czołg, karabin, córka albo nieruchomość. Ponieważ jak to w Teth mówią „krew się nie starzeje” mogą mieś focha na siebie nawet przez kilkanaście lat. Słyszałem, że we wsi jest jeden kilkunastoletni chłopak będący ostatnim męskim z rodu, na którym ciąży prawo zemsty. Rodzina trzyma go od urodzenia w domu a właściwie celi bez okien, chroniąc przed wyrokiem. Prawo jest uznane przez dziki rząd Albański tylko w tym jednym miejscu i jest jednym tego typu przypadkiem w Europie.

Dobrze, że jeszcze nie zdążyłem nikomu obiecać córki.

A Pajero na trytkach i puszce po piwie Tirana, jedzie z nami dalej.

 

 

  • |